Naiwność
Komentarze: 2
Jak to jest, że licząc sobie prawie 30 lat, i przeszedłwszy w życiu tak wiele, ciągle wierzę w świat pełen empatii i zrozumienia, i za każdym razem dziwię się dokładnie w takim samym stopniu - jak małe dziecko - że ktoś okazał się skurwysynem? Na przykład - obrazuje to dzień dzisiejszy - że ktoś może spokojnie przespać noc pozbawiwszy kogoś innego, rodzica dwójki małych dzieci z kredytem mieszkaniowym i masą problemów osobistych, środków do życia? Ile trzeba mieć kasy, żeby stracić sumienie???
Było wiele takich niedowierzeń, dotyczących innych, ale też i mnie. R... Przyjaciel pełną gębą. Wspierałam go w pokonywaniu depresji, obróciłam się przeciwko całemu wrednemu światu, który tak źle go oceniał i ostrzegał mnie przed nim. Co wy chcecie od R.? Przecież wszystko złe, co robi, wynika z zaburzeń, a nie ze złego charakteru! Po jakimś czasie, spragniona bliskości i zafascynowana długimi blond włosami, zakochałam się w R. bez pamięci. Dzielnie znosiłam długotrwałe pokazy slajdów jego idelanej byłej dziewczyny ("tak, tak, piękna, idealna, masz rację!"), z emaptią odnosiłam się do stanów depresyjnych, agresywnych, do samobójczych planów (po dziś dzień nie zrealizowanych). Słuchałam o niesprawiedliwych rodzicach i głodzie, jakiego zaznaje w domu, jakoś pomijając fakt, że jak na głodnego, jest dosyć przy kości i dalej tyje. Ale wspierałam go jakąś strawą i dobrym słowem. Moje emocje mało się liczyły, ale przecież to ja, frajerka wierząca, że kiedyś sytuacja diametralnie się zmieni. I się zmieniła. Kiedy zaczęłam jego problemy wyjaśniać na komisariacie. Ale i tu pięknie wybrnęłam! Ale R. zniknął...
Nie do końca w to wierzyłam. Jak to? Przecież to mój przyjaciel! Wybaczę mu wszystko, niech się tylko odezwie! Odbierze telefon, odpisze na SMSa! Opierdolę, ale ostatecznie wybaczę! Przez kilka pierwszych miesięcy nie wierzyłam, że osoba, z którą miałam kontakt codziennie, tak po prostu mnie olała. Potem usłyszałam, co o mnie rozpowiada wśród znajomych, i moje serce rozsypało się na milion kawałków. Nikt do tej pory nie sprawił mi takiego bólu, znikając. Minęło kilka lat, a on wciąż mi się śni...
Naiwoność wygrała.
Tak jak dzisiaj. Zawsze wygrywa. I chyba zawsze będę dostawać za to po dupie. Nie potrafiłam zmilczeć tego, czego byłam świadkiem. Może i ja zostanę niedługo bez pracy.
A zmienić się nie jest łatwo... Ale się staram:)
Dodaj komentarz