Najnowsze wpisy


lis 02 2014 Nie wierz mi, gdy ciągle się uśmiecham......
Komentarze (0)

Wczoraj przez cały dzień jadłam, piłam litry piwa i rzygałam. Jak w jakimś autodestrukcyjnym transie: nadmierna ilość jedzenia - wywoałanie wymiotów - umycie zębów - piwko - nadmierna ilość jedzenia... itd. A w międzyczasie, robiłam to, co zwykle w soboty: nie uznaję biegania po cmentarzach z lampionami wielkości garów wśród lansującego się tłumu, więc zwyczajnie posprzątałam całe mieszkanie, poszłam z psem na cudny spacer... Zwykłe życie, z popijaniem, objadaniem się i wymiotowaniem w tle. Koszmary senne, jakich chyba nie wyprodukuje zdrowo działający umysł. Czuję się paskudnie. Tak paskudnie można czuć się tylko psychicznie, żaden ból fizyczny tego nie odda...

Jechałam dziś z S. i R. do galerii i było mi wstyd. Za siebie. Nie wiem, czy to widzieli, czy nie. Miałam wrażenie, że mam wypisane na twarzy, że jestem bulimiczką, alkoholiczką i wszystkim, co najgorsze i najobrzydliwsze. Ale nie mam zamiaru się poddać. Jeszcze nie teraz...

paź 26 2014 Ludzie lżejsi o przytłaczające myśli......
Komentarze (0)

Czytam książkę o Nergalu. Piszę pracę dyplomową na temat uzależnień, używek, uszkodzeń płodu itp. Oglądam masę filmów dokumentalnych zazwyczaj dotyczących dziwnych chorób i śmierci. Słucham Łysiny Lenina, Marii Peszek i Huntera. Dużo ciężkich tematów na co dzień wokół mnie. Czy to jest przytłaczające? Sama nie wiem. Na pewno ma jakiś wpływ na mój stan umysłu, choć na codzień śmieję się więcej, niż inni. Wbrew swoim dolegliwościom i całej logice, uważam, ze życie jest kurewsko zabawne, a otaczający mnie ludzie dostarczają mi miliony powodów do śmiechu.

A z drugiej strony, jak fajnie byłoby być taką naiwną pizdolinką, co słucha "wszystkiego" co leci w radio, czyta kolorowe magazyny o celebrytach i płacze ze śmiechu oglądając "Wyjzad integracyjny", czy jak to tam zwał. Zero życiowych dylematów. Zero przemyśleń, które potrafią zabijać. Zero nadmiernych emocji, zero nadinterpretacji. Jak takim ludziom łatwo musi się żyć! Kilku z nich obserwuję w pracy. Mili, sympatyczni, bezmyślni. Pożyczą ci kawę 3 w 1, zastąpią, kiedy trzeba... Nie mają nerwic, depresji, ataków paniki, nie są uzależnieni, żyją w słodkiej nieświadomości i jest im dobrze. Można z nimi porozmawiać o fryzurze, promocjach i o tym, co na obiad. Ewentualnie, o jakiejś ostatniej sensacji z dziennika. I żyją, i nie będą nigdy na psychotropach, bojąc się wstać rano z łózka. Może o to w życiu chodzi. o to, czego ja nie umiem, nie rozumiem, i może dlatego czasami jest mi tak źle....

 

beata85   
paź 06 2014 Moje paranoje
Komentarze (0)

Czasami zastanawiam się, dlaczego przez całe życie czuję się... niżej... we wszelkich możliwych hierarchiach niż wszyscy inni. Wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi, bo przecież zdaję sobie sprawę ze swoich zalet, a przyjaciół i ludzi życzliwych mi nie brakuje. Chyba nawet wbrew własnemu przekonaniu, że jest ok! Zawsze przyłapuję się na tym, że wydaje mi się, iż inni patrzą na mnie moimi własnymi oczami, że budzę politowanie, że jestem takim dzieciaczkiem, którym można manipulować i prowadzić za rękę. Za każdym razem, kiedy ktoś wyraża się o mnie pozytywnie - a są i tacy, którzy patrzą na tą czy inną cechę z podziwem! - przeżywam ogromny szok. I mimo psychoterapii, antydepresantów, wiedzy psychologicznej i świadomości własnych mocnych stron, i tak czuję się nikim przy... chyba każdym...

Jak się tego pozbyć? Wiem, że jak każdy nerwicowiec może zbyt mocna skupiam się na swoich emocjach. A jednocześnie chciałabym wyrwać się z ich mocy, bo one uniemożliwiają mi bycie sobą. Chcę po porstu w miarę swobodnie żyć, nie mieć poczucia winy z każdego możliwego powodu. A mam. Również z tych, na które bezpośrednio nie mam i nie mogę mieć wpływu. Przez tyle lat stoję w miejscu, bo boję się żyć... To jest mój największy dramat. 

wrz 28 2014 Strachy na Lachy
Komentarze (0)

Wczorajszy koncert Strachów bardzo udany - Grabaż dał czadu, ja niestety też, przez co nie funkcjonuję dziś najlepiej. To już nie ten klimat, co dawniej, kiedy człowiek był piękny i młody, a wokalista nie miał siwych włosów i brzuszka:) Zawsze jednak kojarzyć mi się będzie z (pseudo)  punkową młodością, Pidżamą Porno, której słucham do dziś, niesamowitymi tekstami i pierwszymi imprezami. Juwenalia czy weekendy w klubie S...o, do którego nie chcieli mnie wpuszczać przez wzgląd na nieletność... I mój P. Siedział tam przeważnie z pulchną blondynką o blond kręconych włosach (nie, to nie była Joanna L.:), i nawet do głowy by nam nie przyszło, że kiedyś będziemy razem, ba! - że będziemy planować wspólne dziecko! Wszystko to stanęło mi jak żywe przed oczami, kiedy obejmował i przytulał mnie w trakcie tego koncertu.

Poza tym jestem wyczerpana pracą i ostatnimi w niej wydarzeniami, a moja kiciusia jest bardzo chora, więc udało mi się załatwić wolny poniedziałek na wizytę u weterynarza i odpoczynek:)

wrz 26 2014 Naiwność
Komentarze (2)

Jak to jest, że licząc sobie prawie 30 lat, i przeszedłwszy w życiu tak wiele, ciągle wierzę w świat pełen empatii i zrozumienia, i za każdym razem dziwię się dokładnie w takim samym stopniu - jak małe dziecko - że ktoś okazał się skurwysynem? Na przykład - obrazuje to dzień dzisiejszy -  że ktoś może spokojnie przespać noc pozbawiwszy kogoś innego, rodzica dwójki małych dzieci z kredytem mieszkaniowym i masą problemów osobistych, środków do życia? Ile trzeba mieć kasy, żeby stracić sumienie???

Było wiele takich niedowierzeń, dotyczących innych, ale też i mnie. R... Przyjaciel pełną gębą. Wspierałam go w pokonywaniu depresji, obróciłam się przeciwko całemu wrednemu światu, który tak źle go oceniał i ostrzegał mnie przed nim. Co wy chcecie od R.? Przecież wszystko złe, co robi, wynika z zaburzeń, a nie ze złego charakteru! Po jakimś czasie, spragniona bliskości i zafascynowana długimi blond włosami, zakochałam się w R. bez pamięci. Dzielnie znosiłam długotrwałe pokazy slajdów jego idelanej byłej dziewczyny ("tak, tak, piękna, idealna, masz rację!"), z emaptią odnosiłam się do stanów depresyjnych, agresywnych, do samobójczych planów (po dziś dzień nie zrealizowanych). Słuchałam o niesprawiedliwych rodzicach i głodzie, jakiego zaznaje w domu, jakoś pomijając fakt, że jak na głodnego, jest dosyć przy kości i dalej tyje. Ale wspierałam go jakąś strawą i dobrym słowem. Moje emocje mało się liczyły, ale przecież to ja, frajerka wierząca, że kiedyś sytuacja diametralnie się zmieni. I się zmieniła. Kiedy zaczęłam jego problemy wyjaśniać na komisariacie. Ale i tu pięknie wybrnęłam! Ale R. zniknął...

Nie do końca w to wierzyłam. Jak to? Przecież to mój przyjaciel! Wybaczę mu wszystko, niech się tylko odezwie! Odbierze telefon, odpisze na SMSa! Opierdolę, ale ostatecznie wybaczę! Przez kilka pierwszych miesięcy nie wierzyłam, że osoba, z którą miałam kontakt codziennie, tak po prostu mnie olała. Potem usłyszałam, co o mnie rozpowiada wśród znajomych, i moje serce rozsypało się na milion kawałków. Nikt do tej pory nie sprawił mi takiego bólu, znikając. Minęło kilka lat, a on wciąż mi się śni...

Naiwoność wygrała.

Tak jak dzisiaj. Zawsze wygrywa. I chyba zawsze będę dostawać za to po dupie. Nie potrafiłam zmilczeć tego, czego byłam świadkiem. Może i ja zostanę niedługo bez pracy.